Od 24 lipca do 27 sierpnia s. Wioletta i s. Imelda przebywały - na zaproszenie tamtejszej diecezji - w Den Bosch, mieście położonym ok. 80 km od Amsterdamu.
Spędziłyśmy cały miesiąc w Holandii. Dużo rozmawiałyśmy i dużo zwiedzałyśmy – głównie schronisk dla bezdomnych oraz miejsc, gdzie osoby bezdomne mogą porozmawiać, wypić coś ciepłego czy otrzymać pomoc. Było to niezwykłe doświadczenie, bowiem miałyśmy okazję zanurzyć się w świecie, o istnieniu którego przecież dobrze wiedziałyśmy, ale jednak nie miałyśmy okazji bliżej go poznać. Spotkałyśmy wielu Polaków żyjących na ulicy oraz osoby z innych krajów będące w podobnej sytuacji. Słuchałyśmy ich opowieści o życiu w bezdomności. Miałyśmy również okazję zobaczyć miejsca, gdzie nocują latem i zimą, gdzie żyją, a nawet… gdzie kradli. Byłyśmy wolontariuszkami w miejscu, gdzie czas płynie wolno a osoby tam pracujące, dochodzą do siebie po burzliwej przeszłości. Ludzie odpowiedzialni za funkcjonowanie schronisk to bardzo często ludzie z pasją. Niekiedy ich historie życia są niczym z filmów: pamiętam mężczyznę, który niegdyś dobrze zarabiał będąc menadżerem w dużej firmie, ale jak powiedział, to nie dawało mu poczucia szczęścia. Zmienił więc pracę, co prawda zarabia teraz dużo mniej, ale czuje, że to, co robi ma znaczenie, ma sens.
Wiele osób, które stanęły na naszej drodze, nie identyfikowało się z żadnym kościołem czy religią. Jednak to, co poruszało to szacunek, jaki wzbudzał w nich nasz habit. Często słyszymy, że habit zakonny jest znakiem, ale będąc w Holandii na własnej niemal skórze doświadczyłyśmy, że on naprawdę jest znakiem. Wiele razy napotykani ludzie na ulicy prosili nas o wspólne zdjęcie, zagadywali lub też zwyczajnie się do nas uśmiechali. Czasami nie wiedzieli jak nas powitać i być może pamiętali skądś, że jakoś inaczej powinno być, więc kilka razy słyszałyśmy „Amen”.
Odwiedziłyśmy również kilka zgromadzeń zakonnych zaangażowanych w szeroko rozumianą pomoc osobom potrzebującym. Siostry dzieliły się z nami swoim doświadczeniem. Były to piękne spotkania. Każdego dnia patrzyłyśmy jak żyje Kościół holenderski, który ma za sobą piękną historię, ale jeszcze na szczęście sam nie przeszedł do historii. Życie w nim nadal jest: młodzi ludzie proszą o chrzest, przystępują do spowiedzi, pragną czegoś więcej. Nie są to tłumy i tłumów już nikt się nie spodziewa, ale serce tego Kościoła wciąż bije. Czasami miałam wrażenie, że odradza się on z popiołów, a częste moje skojarzenie z nim to pustynia, na której pojawiają się małe oazy. Ziemia ta nie jest jałowa, ale sucha, jeśli chodzi o wiarę w żywego Boga. Kraj, który wydał setki misjonarzy sam stał się ziemią misyjną. Może to też swego rodzaju przestroga dla nas, którzy żyjemy wciąż w kraju, który jeszcze można nazywać katolickim, ale gdzie przyzwyczajenie czy tradycja już dawno zastąpiły żywą relację z Bogiem?
s. Wioletta A.
W dzisiejszym fragmencie Ewangelii (Mk 10, 2-16) Jezus przypomina nam o nierozerwalności małżeństwa i wskazuje na prostotę serca dzieci. W odpowiedzi na pytania faryzeuszy podkreśla, że miłość małżeńska jest Bożym zamysłem od stworzenia świata. Zapraszamy do lektury refleksji Ojców Kościoła, którzy, opierając się na Słowie Bożym, pomagają nam zrozumieć, jak budować trwałe więzi oparte na Bożych zasadach.
Szukajcie najpierw Królestwa Bożego.
św. Aniela Merici