24 lutego mija rok od zbrodniczej i niczym nieuzasadnionej inwazji Rosji na Ukrainę. Wojna dotyka nas coraz bardziej personalnie – na froncie zginął Wasyl Letnianczyn (54), szwagier naszej siostry Lubov Kuspis.
24 lutego 2022 roku przeżyliśmy szok. Niedowierzanie przeplatało się z poczuciem bezsilności wobec zła, które się objawiło tego lutowego poranka. Potem zaczęły się pojawiać obrazy wojny – najpierw te widziane w telewizji, w intrenecie, na filmach przesyłanych przez zaprzyjaźnione osoby, które pomagały uchodźcom zmierzającym w kierunku granic z Polską i sąsiednich krajów. A potem widzieliśmy je już na własne oczy, patrząc na Ukraińców, którzy pojawili się wszędzie, wszędzie… na granicy, na dworcach kolejowych, na ulicach… Ich przerażenie, zagubienie, bezradność bolały także tych, którzy próbowali im przyjść z pomocą.
Pierwsze dni wojny upływały na sprawdzaniu wiadomości – czy Ukraina się jeszcze broni?, Czy nie zajęto Kijowa? Na nasze pytania wysyłane do sióstr, otrzymywałyśmy odpowiedź: „Kładę się spać w Ukrainie, ale jutro mogę obudzić się w Rosji”.
Z czasem okazało się, że Ukraińcy, w tym nasze siostry, nie tylko dzielnie stawiają opór wrogowi, ale zaczynają organizować życie w stanie wojny, wykazując przy tym prawdziwy hart ducha i solidarność.
Tymczasem do naszych klasztorów wojna weszła wraz z uchodźcami (głównie kobietami z dziećmi) i ich historiami. Przybysze z różnych części Ukrainy poczuli się u nas bezpiecznie, bo znaleźli się poza zasięgiem rakiet. Ale po chwilowej uldze… Nie mogą przecież przestać myśleć o tym, co dzieję się w ich kraju, co dzieje się z ich bliskimi.
Z upływem miesięcy coraz częściej skutki wojny dotykały nas bardziej personalnie – znane nam panie z Ukrainy otrzymywały wiadomości o śmierci mężów, synów, braci… Ostatnio taką wiadomość przesłała nam siostra Lubov Kupis. Jej szwagier Wasyl Letnianczyn (54), 13 lutego został ciężko ranny i zmarł 15 lutego w wojskowo-medycznym klinicznym centrum w Charkowie.
Szwagier naszej Siostry był żołnierzem 103 oddzielnej brygady 67 batalionu, dowódcą oddziału strzeleckiego. Od początku wojny wykonywał zadania bojowe w obwodach Połtawskim, Sumskim, Charkowskim oraz Donieckim.
Jego pogrzeb miał miejsce 21 lutego w rodzinnej Włoszczowej, w województwie lwowskim. Na stronie Archidiecezji Lwowskiej zamieszczono informację o tym wydarzeniu:
„Uroczystości pogrzebowej przewodniczył arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski. Koncelebrowali kapłani z okolicznych parafii, do modlitwy również dołączyli kapłani Cerkwi greko-katolickiej i prawosławnej. Duchowni wraz z rodziną poległego żołnierza, parafianami, mieszkańcami wsi oraz towarzyszami broni prosili Pana o Królestwo Niebieskie dla duszy świętej pamięci żołnierza Wasyla, dziękowali Bogu za jego życie i za ofiarę, którą on złożył na ołtarzu Ojczyzny. Właśnie o tej ofiarnej miłości i poświęceniu dla innych mówił w homilii metropolita lwowski, wspominając ważne wydarzenia z życia męża, ojca, dziadka, przyjaciela i towarzysza broni - człowieka, który nie wstydził się swojej wiary w Boga; żołnierza o miękkim sercu; tego, który miłował innych bardziej niż siebie, i zawsze był gotowy do pomocy; tego, którego ŻYCIOWĄ DEWIZĄ BYŁY SŁOWA: „JEŻELI NIE JA, TO KTO?”
W tej uroczystej Eucharystii – mówił arcybiskup Mokrzycki - zamyka się księga ziemskiego życia Wasyla. Prośmy Boga, aby pozwolił mu otworzyć nową księgę życia, w pełni pokoju i miłości, bez cierpień i wojen. Podczas ziemskiej wędrówki trzeba nam przez ból wpatrywać się w wieczność, darowaną nam w chrzcie. Wieczność, w której jest miejsce dla każdego człowieka. Wieczność, o którą dziś modlimy się dla Wasyla. (...) Nad trumną naszego brata, parafianina, przyjaciela, znajomego, a przede wszystkim – żołnierza, który bronił Ojczyzny, proszę, by pamięć o Wasylu nie zanikła. Obdarowujmy go modlitwą, której potrzebuje. Właśnie o to was proszę. Czynię to w jego imieniu, ponieważ myślę, że po innej stronie życia on patrzy na nas przez pryzmat miłości, i jedyne, czego oczekuje od nas, to miłości, która wyraża się w modlitwie”.
Wobec tej śmierci i całego ogromu zła stającego się przyczyną cierpień tak wielu ludzi trudno cokolwiek powiedzieć. Przychodzą jedynie na myśl słowa Benedykta XVI: „Bądźmy pewni, że u Boga żadna łza, ani tego, kto cierpi, ani tego, kto się nim zajmuje, nie jest stracona”.
I w tej pewności szukajmy nadziei i wiary w to, że łzy i cierpienia tylu ukraińskich kobiet, mężczyzn i dzieci, ale i nas próbujących przyjść im z pomocą, nie zostaną daremne, że przeważą szalę zła i dadzą ZWYCIĘTWO UKRAINIE! Nie przestawajmy prosić o to Miłosiernego Boga!
E.D.
Zdjęcia ze strony internetowej Archidiecezji Lwowskiej CREDO
Czas Adwentu dobiega końca. IV Niedziela to moment, w którym nasze serca przyspieszają, bo widać już blask zbliżających się Świąt. Wkrótce będziemy świętować przyjście na świat Zbawiciela – wypełnienie obietnicy, którą Bóg złożył ludzkości. Dzisiejsze czytania prowadzą nas głębiej w tajemnicę Bożego działania i przygotowują do spotkania z Chrystusem, naszym Królem narodów i Kamieniem węgielnym, na którym możemy oprzeć całe nasze życie. W tym czasie refleksji warto zatrzymać się na chwilę i zadać sobie pytanie: Czy moje serce jest gotowe, by przyjąć Tego, który przychodzi?
Nie traćcie ducha.
św. Aniela Merici