Ponad 2000 lat temu Bóg definitywnie zatrzymał świat pędzący ku zatraceniu. Jezus Chrystus wziął na siebie całe zło naszego globu i w sobie samym zadał mu śmierć. Ludzkość odkryła nowy tor - ku niebu, które On nam otworzył. Odtąd każdy Wielki Post stał się dla nas wołaniem Bożym o zatrzymanie, by nie pędzić na oślep w naszym życiu.
Jesteśmy często jak prawdziwe Pendolino, gnamy przed siebie, nie zastanawiając się, co jest u kresu torów, wpatrzeni w śmigające jak błyskawica za oknem naszego pociągu dni i lata. Dlatego ten Wielki Post stał się niezwykłym czasem, czasem wielkiej łaski, gdy jakaś ręka znowu mocniej pociągnęła za hamulec bezpieczeństwa całego świata i zatrzymała go w takim pędzie, choć wydawało się to niemożliwe.
I co dalej? To zależy od nas. Czy wrócimy na właściwe tory, czy ruszymy dalej tą samą drogą, nabierając jeszcze większego tempa. Cel jest jednak jeden, jak śpiewamy w adwentowym hymnie "By Pan nas zastał przygotowanych na swoje przyjście". Cała reszta - droga, którą właśnie pokonujemy - służy tylko temu. Jak ją pokonać? Kochając! A mamy tylko DZIŚ, by kochać. Nikt nie wie, czy jutro dla niego zaistnieje. W ostatnich tygodniach doszło to do wielu z nas na nowo. Kochając, cokolwiek robimy, jesteśmy gotowi na przyjście Zmartwychwstałego. Nie chodzi bowiem o to, by w życiu dopiąć wszystkie sprawy, zakończyć awanse zawodowe, pozałatwiać wszystkie zaległości, ale o to, by - gdy przyjdzie Jezus - zostawić to wszystko bez żalu i rzucić się w Jego ramiona. Kto kocha prawdziwie, natychmiast rzuca wszystko dla Miłości. Kochajmy więc dziś, bo mamy tylko DZIŚ.
s. M. Magdalena Masłoń OSU
W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi o znakach czasów ostatecznych i wzywa nas do czuwania (Mk 13, 24-32). Przypowieść o drzewie figowym zachęca do duchowej czujności i gotowości na Jego przyjście, które nastąpi w nieznanym dniu i godzinie.
Nie traćcie ducha.
św. Aniela Merici