Homilia na liturgiczne wspomnienie św. Urszuli
W biografii św. Urszuli, uderzyły mnie dwie sprawy. Po pierwsze starożytność tego kultu - ciągłość od czwartego wieku! Nie może tu więc być mowy o przypadku! Takie zjawisko, taki fenomen, nie mógłby trwać bez Bożego przyzwolenia (przynajmniej przyzwolenia). Mówię to, ponieważ od XIX wieku wierzący niemało sobie zaszkodzili, kiedy w sprawach wiary ulegali modzie i zaczynali stosować schematy, kryteria właściwe dla nauk ścisłych. Absurd, głupotę takiego podejścia oddaje ta znana anegdota o „ultra-nowoczesnych" teologach, którzy zafascynowani naukami szczegółowymi, metodą historyczno-krytyczną, w ten oto sposób odczytali pozdrowienie Archanioła Gabriela: „Nie bój się Maryjo, jestem tylko rodzajem literackim”. Tak, trzeba uważać, aby się nie pozbawiać tego dobra, jakie od Boga pochodzi, a które On daje w sposób, który nie musi odpowiadać tak zwanym «uczonym tego świata» - oni nie raz jeszcze powiedzą, że „to tylko słabo poświadczona legenda”... Pamiętamy, że Jezus uzdrowił chromego, po tym, jak ten wyznał Mu wiarę w Boże działanie przez Anioła, który poruszał wodę w sadzawce - Jezus tej wiary nie zakwestionował.
Druga sprawa, o wielkim znaczeniu, którego nie są w stanie uchwycić kryteria pozytywistyczne, to historia odczytania przez archeologów inskrypcji z tablicy w bazylice św. Urszuli i skorygowanie dotychczasowego błędu - znaki XI M V ostatecznie rozszyfrowano jako „11 męczennic dziewic", a nie jak wcześniej, gdy mylnie uznawano literę M za rzymską liczbę 1000, przez co w ciągu wieków uważano że św. Urszula miała 11.000 towarzyszek. Jeżeli jednak do tej sprawy podejdziemy choćby z odrobiną wiary, to i tu możemy dostrzec działanie wszechmocnej Opatrzności, która tą pierwszą interpretacją uskrzydlała całe pokolenia wierzących - jako proroctwo zapowiadające wielką liczbę tych osób, które będą miały udział w dobrach duchowych wysłużonych przez św. Urszulę.
Owe jedenaście tysięcy towarzyszek św. Urszuli wolno nam łączyć z tą wizją tłumu zbawionych we fragmencie z Apokalipsy św. Jana, który przed chwilą słyszeliśmy. Męczeństwo jest wpisane w życie każdej ochrzczonej osoby - właśnie przez chrzest mamy udział w męczeństwie Samego Pana, Jezusa Chrystusa. Uczciwie przeżywana codzienność (według ducha Zgromadzenia), czyli w duchu rad ewangelicznych, jest niemożliwa bez stałego doświadczania przynajmniej jakiejś nuty niewygody i trudu. Odczytany fragment Ewangelii według św. Jana pozwala łączyć to z Urszulą jako patronką dobrej śmierci - dobrej, czyli przyjmowanej w łączności z Jezusem.
W ikonografii wizja św. Urszuli z towarzyszkami jest przedstawiana jako chwalebna, jako radosny tryumf (wbrew dzisiejszym modom nie bójmy się tego słowa: tak, jako chrześcijanie mamy obiecany udział w tryumfie, pod warunkiem, że nie stracimy wiary w Jezusa). Zauważmy podobieństwo do tej wizji z Apokalipsy: „Bóg otrze z ich oczu każdą łzę”. Już te zbieżności (nauczania świętego Jana w Apokalipsie z tradycją zakonną Sióstr) wskazują, że nie pochodzi od Dobrego Ducha myśl, która osłabia możliwość uzyskania, z tych tak bardzo krytykowanych źródeł, światła i pocieszenia.
Temat światła wiary i wiedzy, tak ważny dla św. Urszuli, odnajdujemy wysłuchanej Ewangelii - Żydzi, owszem, czytają Pismo Święte, ale interpretują je w świetle, które nie jest Chrystusowe. Jak wiemy proces interpretowania jest działaniem par excellence duchowym. Eskalacja napięcia w dialogu Jezusa z Żydami pokazuje, że mimo szczerego zaangażowania się w wysiłek edukacyjny, pożądane owoce nie zawsze są bezpośrednio widoczne. Jezus musi się ukrywać przed Swoimi słuchaczami - następnym razem porwą za kamienie. Widzimy, że tak jak w ewangelii, tak również w życiowej praktyce, temat nauczania łączy się z cierpieniem. Nauczanie (które należy przecież do charyzmatu Sióstr OSU), nie jest zadaniem łatwym - ono staje się wykonalne, gdy samemu/samej ufa się światłości i staje się córk(ą)ami światłości. Stąd synonimem słowa edukacja jest wyraz „oświata” - o tym mówi Ewangelia według św. Jana.
Tak, ważną i odpowiedzialną jest misja pomagania młodym ludziom nie tylko zdobyć wiedzę, ale dać im też poznać, że wiedza i wiara nie są ze sobą sprzeczne. Ostatecznie chodzi jednak o coś jeszcze ważniejszego: to misja uzmysłowienia im, że prawdziwy rozwój nauki jest możliwy jedynie w środowisku wiary. Dzisiaj wiele osób kompletnie tego nie rozumie, bo są nafaszerowane marksistowską albo pozytywistyczną ideologią, a jeszcze częściej postmodernistyczną papką. Ludzie tym biedniejsi, że nawet sobie z tego nie zdają sprawy, a jakże często uważają się za specjalistów od wychowania, którzy próbują narzucić Kościołowi swoje pewniki. Wybierają szkoły chrześcijańskie, bo w nich nie będzie narkotyków i przemocy, bo placówka ma dobre notowania i jest większa szansa na dobry start dziecka w udane życie. W takich warunkach uniknąć można zniechęcenia tylko jeśli samemu chodzi się w świetle - „Dopóki jest jeszcze światłość ufajcie jej, abyście się stali synami światłości” (J 12, 36a - Biblia Paulina).
Gdy Jezus do czegoś zobowiązuje, to zawsze udziela stosownej pomocy, abyśmy mogli to wypełnić (ad impossibilia nemo tenetur). Prośmy więc Pana, za wstawiennictwem świętej Urszuli, aby umacniał w nas światło wiary, byśmy stając się dziećmi światłości, mogli bardziej pomagać tym, do których On nas posyła.
o. dr Maciej Tomaszewski SJ
Czas Adwentu dobiega końca. IV Niedziela to moment, w którym nasze serca przyspieszają, bo widać już blask zbliżających się Świąt. Wkrótce będziemy świętować przyjście na świat Zbawiciela – wypełnienie obietnicy, którą Bóg złożył ludzkości. Dzisiejsze czytania prowadzą nas głębiej w tajemnicę Bożego działania i przygotowują do spotkania z Chrystusem, naszym Królem narodów i Kamieniem węgielnym, na którym możemy oprzeć całe nasze życie. W tym czasie refleksji warto zatrzymać się na chwilę i zadać sobie pytanie: Czy moje serce jest gotowe, by przyjąć Tego, który przychodzi?
Boże jesteś moim Życiem, bo mnie wypełniasz.
św. Maria od Wcielenia