Spotkanie 6

Trudny początek



Aż trudno uwierzyć ! Nie minęło pięć tygodni od przyjazdu Urszulanek do Lublina (28.VII), a już 1 września 1917 r. szkoła otworzyła swe podwoje dla pierwszych lubelskich uczennic.

Grono 10 sióstr było pełne zapału i młode, bo oprócz m. Immaculaty (lat 65), żadna z sióstr nie przekraczała lat 45-ciu, a dwie z nich nawet 25-ciu. Czekało je wielkie zadanie, sporo nieprzewidzianych kłopotów, ale i wiele radości.

Przez pierwsze dwa lata trzeba było walczyć o więcej "przestrzeni" dla szkoły i internatu. W przejętym, za zgodą władz kościelnych, jednopiętrowym budynku pobrygidkowskiego klasztoru, znajdowali się jeszcze inni lokatorzy. Od frontu przy furcie mieszkał ślusarz Michałko z rodziną, obok (dawny pokój Władki) bliżej nie znana dziewczyna, część mieszkania po prawosławnym archireju zajmowało "tymczasowo" Archiwum Państwowe (ta sytuacja trwała do 1979 r.). Trzeba było z każdym osobno układać się, dopłacać, aby zechcieli się wyprowadzić. Potrzeba było coraz więcej pomieszczeń na klasy i klauzurę.

 

 

Prośba m. Cecylii Łubieńskiej osu
o otwarcie szkoły w Lublinie  1917 r.
ASUL sygn. II 1 k. 1

 

To nie była szkoła "rozwojowa". Od razu m. Cecylia wystąpiła o zgodę na otworzenie trzyklasowej szkoły przygotowawczej, gimnazjum realnego i siedmio -klasowego liceum.

Zgodę otrzymano. Szkoła ruszyła całą  parą. Już w pierwszym roku było w niej 190 uczennic, w tym 69 pensjonarek.

Siostry "zdobywały" kolejne pomieszczenia na klasy. Bywało, że w nocy wykuwano przejście prowadzące do nowo zdobytej sali. W tej akcji przodowała m. Felicja Bronikowska z właściwą sobie energią.

 

 

Zgoda na otworzenie szkoły
w Lublinie w 1917 r.
ASUL sygn. II 1 k. 3

 

Nie było dane m. Cecylii nacieszyć się dziełem, które z takim zapałem i oddaniem rozpoczęła. Powstała w 1919 r. Unia Polska Urszulanek zabrała ją zgromadzeniu lubelskiemu, powołując na stanowisko asystentki generalnej do pomocy Przełożonej Generalnej m. Ignacji Szydłowskiej. Lublin stracił nie tylko wspaniałą  przełożoną, ale dyrektorkę Gimnazjum i Liceum oraz nauczycielkę polskiego w trzech klasach.

Na  jej miejsce  przyjechała z Kołomyi m. Stanisława Dewechy, a pierwszą lubelską prefektę m. Immaculatę Łubieńską, która przeniesiona została też do Krakowa, zastąpiła m. Ludmiła Rudnicka, pełniąca zarazem funkcję prokuratorki, mistrzyni postulantek i kierowniczki pierwszego domu studentek KUL. O prowadzenie dla nich internatu zwrócił się już w 1917 roku ks. Idzi Radziszewski, rektor nowopowstałego wówczas Uniwersytetu. Kadencja m. Stanisławy  trwała krótko, jeden tylko rok. Z powodu choroby nowotworowej wyjechała do Krakowa na operację, po której już nie powróciła (zmarła w Sierczy 13 listopada 1920 r.).

Od 10. VII. 1920 r. rozpoczął się ważny dla Domu lubelskiego okres przełożeństwa m. Stanisławy Władzińskiej.   Z urodzenia lublinianka,  młoda - mająca 39 lat,  pełna  osobistego

 

 

m. Stanisława Władzińska

przełożona lubelska

w l. 1920-1926

 

uroku i temperamentu, świetna wychowawczyni w szkole tarnowskiej, przeznaczona została do Lublina trochę "strategicznie", z uwagi na rektora pobrygidkowskiego kościoła ks. Jana Władzińskiego, który sprawiał swoim sąsiadkom, siostrom Urszulankom, sporo kłopotu.

M. Ignacja Szydłowska liczyła zapewne na rodzinne koligacje (ks. Rektor był bratem przyrodnim ojca m. Stanisławy) i niejakie stąd ustępstwa ze strony trudnego w negocjacjach Rektora. Był to człek, delikatnie mówiąc, niełatwego charakteru. O tym za chwilę.

 

Przyjazd m. Stanisławy do rodzinnego miasta przypadł na czas wojny polsko-rosyjskiej. Wspominała później: "z dziwnym uczuciem wjeżdżałam do mego rodzinnego miasta" (AOSUL IV.5/6 s. 1)

Na wieść o zbliżających się do Lublina bolszewikach ludność uciekała z miasta do pobliskich wsi i za Bug. Proszono Siostry o przechowanie w klasztorze co cenniejszych rzeczy, w tym wielkich pak z winem burgundzkim. "A tu bolszewicy za pasem. Brakuje tylko, aby w klasztorze się popili " odnotowuje M. Stanisława w swoim dzienniku (AOSUL IV.5/6 s. 7). Trzeba było ukryć przed bolszewikami także spore zapasy żywności. Były to produkty, którymi rodzice uczennic, opłacali w pewnym okresie naukę córek na skutek spadku wartości pieniądza (marki).  Poradzono sobie: "w klauzurze była na I piętrze skrytka na węgiel. M. Berchmansa ze s. Salezją w nocy przy świeczce dokonały tych przenosin. Na drzwiczkach postawiono szafę " (AOSUL IV.5/6 s. 8)

 

Strach był wielki. Ojciec Bajgut, jezuita, oprawiający z Siostrami rekolekcje, wziął i uciekł dwa dni przed ich zakończeniem. M. Stanisława roztropnie zaproponowała zebranym w refektarzu Siostrom: "kto się boi może wyjechać z klasztoru". Siostry, upewniwszy się, że Matuchna (bo tak ją serdecznie nazywały) postanowiła pozostać na miejscu, nie opuściły klasztoru. Wobec niebezpieczeństwa zbliżających się bolszewików ks. Jan Władziński oddał Przełożonej klucze od kościoła. Ucieszył tym Siostry. Zaraz otworzyły zamknięty dotąd korytarz na I piętrze, prowadzący na chór kościelny i odtąd mogły uczestniczyć w mszach świętych odprawianych w kościele.

 

 

bp Marian Leon Fulman

1866-1945

 

Bolszewicy byli już w Lubartowie, a więc tylko 3 mile od Lublina, gdy biskup Fulman zarządził uroczystą procesję po mieście z relikwią Krzyża Świętego, (przechowywaną w kościele dominikańskim), na pamiątkę procesji, która niegdyś ocaliła miasto przed Tatarami. Kto żyw brał w niej udział. I stał się nowy cud !  Wojska rosyjskie już miały zająć Lublin, a tu 15 sierpnia zdarzył się "cud nad Wisłą". Bóg dał niepodległej Polsce zwycięstwo.

Teraz dopiero, ochłonąwszy ze zgrozy wojennej, można było myśleć o przygotowaniu klas i sypialni w pensjonacie na nowy rok szkolny.

 

Tymczasem czekała  m. Stanisławę do załatwienia ze stryjem sprawa należącego się Urszulankom ogrodu. Użytkował go ogrodnik, nijaki Wacław Gorczyczkiewicz. Ks. Rektor, po odejściu archireja, oddał mu ziemię w kilkuletnią dzierżawę. Ogród był piękny i taki pozostał po dziś dzień.

Dzierżawca ani myślał z niego zrezygnować, uprawiał plantację kwiatów, po które każdego ranka kolejka kupujących ustawiała się przed ogrodową furtką. Ta tradycja przetrwała do naszych czasów, z tym, że nie po kwiatki stoją w kolejce panowie i panie, ale po sałatkę zieloną, i urszulańskie pomidory ekologiczne, co to na krzaczkach są do końca października !

 

 

Ogród lubelski 2006 r.

Zobacz powiększenie

Gorczyczkiewicz nie chciał ustąpić, bo poczynił "wielkie wkłady": wybudował oranżerię, domek przy murze (w prawym narożniku ogrodu) i inspekty. Może nie tyle ich było, ile zakłada każdej wiosny (od 4-tej rano !) nasza ogrodniczka s. Celsa  (przez długie lata zawsze z wierną Misią !).

 

Był też na terenie ogrodu spory  basen z rybami,  (w miejscu obecnego sadu wiśniowego

i płotu graniczącego z posiadłością UMCS), nie wiadomo czy wystawił go archirej czy ogrodnik. No, i były chlewiki na świnki (przy murze gdzie dziś Droga Krzyżowa) wynajmowane u ogrodnika przez właściciela pobliskiej restauracji.

Ks. Rektor sporo namącił, a to przedłużając bezprawnie dzierżawę, a to optując na naszą korzyść. I znowu pomogła interwencja niezawodnego przyjaciela klasztoru biskupa Fulmana, a na pewno obietnica m. Stanisławy Dewechy i m. Felicji  Bronikowskiej wystawienia w ogrodzie w podzięce za jego odzyskanie figury Matki Bożej i kapliczki św. Józefowi.

 

 

 

 

Mur w ogrodzie  z Drogą Krzyżową

 

Sprawę rozstrzygnięto rejentalnie, oszacowane wkłady ogrodnika uregulowało miasto. Ostatecznie Urszulanki przejęły ogród 1 czerwca 1921 r.

Figura Maryi Niepokalanej ustawiona została w środku ogrodu wśród lip w 1921 r.,

 

 

później za przełożeństwa m. Szczęsnej Chruniównej (1926-1932), przeniesiono ją na obecne  miejsce wśród modrzewi, brzóz
i konwalii.

 

 

Figura Niepokalanej

w ogrodzie lubelskim w 1927 r. i w 2006 r.

 

 

Kapliczka św. Józefa pod lipami przetrwała do lat 70-tych.

Zobacz powiększenie

Obecnie figurka św. Józefa z kapliczki, stoi na szafie w ekonomacie s. Walentyny i ... czeka cierpliwie, cichutko, z nadzieją, że przyjdzie taki dzień, w którym jak przed laty czuwać będzie nad nami pod królewskimi lipami ... Gminna wieść niesie, że Komitet odbudowy kapliczki już ... już się zbiera i wkrótce poda swoje konto.

Długo jeszcze pozostawała do załatwienia sprawa z Archiwum Państwowym. Ale to było już troską przyszłych, kolejnych przełożonych.

Natomiast m. Stanisława, jedna z najenergiczniejszych

Przełożonych lubelskich, zapisze się złotymi zgłoskami w historii naszego Domu jako wielki jego "architekt". Powiększyła i unowocześniła pobrygidkowskie budynki - ale o tym już w następnym odcinku Spotkań.

 

 

 Bibliografia:

AOSUL sygn. A I.IV.5/6: Urszulanki polskie. Lublin 1920-1926. Oprac. St. Władzińska. [b.m. r.].

AOSUL sygn. A.I.IV. 5/1 s. 36-42: Szkic dziejów pobrygidkowskiego klasztoru w Lublinie. Oprac. St. Władzińska. [b.m. r.].

ASUL sygn. II.1. k. 1, 3: Akta dotyczące otwarcia Żeńskiego Gimnazjum Sióstr Urszulanek i jego dalszego funkcjonowania. 1917-1939.

Oprac. Aleksandra Witkowska osu

Lublin 15 kwietnia 2007 r.