Spotkanie 11 Czas wojny
W momencie wybuchu wojny konwent lubelski składał się z 35 sióstr. Z chwilą rozpoczęcia wysiedleń z terenu Wielkopolski i Pomorza sióstr przybywało. Już we wrześniu 1939 r. przyjechały pierwszym transportem z Gdyni m. Urszula Bazali, m. Antonia Seiner, s. Zefiryna Gutsche i s. Wiktoryna Kusek. Drugiej grupie 11 sióstr przybyłej via Kraków w listopadzie tegoż samego roku z klasztoru gdyńskiego przewodziła m. Józefa Hönigman. Początek wojny przeżyła wśród nas Matka Prowincjalna Emanuela Mrozowska. Przez pewien czas z gościny naszego Domu i szerokiego serca m. Tekli Busz korzystały przybyłe z Pokrzywna nowicjuszki I chóru z mistrzynią m. Henryką Sosnowską i nowicjuszki II chóru z mistrzynią m. Dominiką Gensler. Pierwsze wysłano dalej do Krakowa, drugie powróciły do Pokrzywna, gdzie przeżyły ciężkie wojenne losy. W 1940 roku przedostało się do naszego Domu 8 sióstr z Kościerzyny z m. Heleną Bielawską. Pozostała w nim także, przebywająca na wakacjach w Nałęczowie, m. Antonina Żabianka z Poznania. Nieco później dojechały z rozbitego domu warszawskiego m. Felicja Bronikowska, ze Stanisławowa m. Beata Bartel, m. Andrzeja Maciejewska i s. Hiacenta Suchta. I tak w 1943 roku zgromadzenie lubelskie liczyło 66 sióstr. Z czasem niektóre z nich znalazły swe miejsce w innych domach Prowincji. Było nas sporo ... ale i pracy było bardzo, bardzo dużo. Przez cały okres wojny każda para rąk liczyła się na wagę złota. Siostry zdały egzamin celująco i to na kilku różnych frontach podejmowanych zadań.
Od grudnia 1939 r. do sierpnia 1945 roku siostry pracowały dniem i nocą w kuchni RGO. W południe wydawano zupę przeciętnie 450-600 osobom skierowanym przez Komitet oraz dodatkowo 100 biednym. Dla rodzin wysiedlonych przygotowywano chleb i kawę na śniadanie i kolację.
nych kotłach do pociągu. W okresie wielkiej fali wysiedleń z kresów wschodnich dodatkowo dowożono na dworzec każdorazowo po 1000-2000 porcji zupy dla repatriantów. W ramach szeroko rozwiniętej akcji charytatywnej przygotowywano w klasztorze paczki żywnościowe dla więźniów osadzonych na Zamku Lubelskim, a w ostatnich miesiącach okupacji dostarczano codziennie tysiąc porcji zupy dla więźniów obozu koncentracyjnego na Majdanku. Z ogromnym poświęceniem pracą kuchenną kierowała m. Angela niejednokrotnie narażając się, przy nie zawsze legalnym zdobywaniu żywności, na represje ze strony władz niemieckich. Siostry pracowały dniami i nocami, by podołać potrzebom. Nie byłybyśmy urszulankami gdybyśmy nie pomyślały w tych ciężkich latach wojny o dzieciach. Zaniedbanymi i opuszczonymi malcami zajęły się s. Amadea Kustosz, dziećmi z ulicy s. Romana Sławińska, a "gazeciarzami" s. Jana Rakowicz. Młodzież starsza znalazła się pod opieką s. Idalii Kieruszenko i przybyłej ze Stanisławowa m. Andrzeji Maciejowskiej. Prowadzone przez s. Anna Ring dzieło opieki nad najmniejszymi tak się rozrosło, że w lutym 1940 roku RGO pod swoim zarządem zorganizowało, w oddanej przez urszulanki na ten cel sali na parterze, Ochronkę nr 1 (do dziś istnieje jako przedszkole państwowe - niestety wciąż nie nasze!). Siostry zastrzegły sobie opiekę duchową nad dziećmi. To były te wymierne prace i trudy wojenne lubelskich urszulanek. Ile było rąk pomocnych, o których nie mówiło się i nie wiedziało nawet w najbliższym gronie... Pomagano byłym nauczycielkom, uczennicom - żydówkom i ich rodzinom, ukrywającym się księżom, rodzinom ziemiańskim, chłopcu prawosławnemu, który przeszedł na katolicyzm - naszemu kochanemu Jonaszowi. Trudno opisać to wszystko co zrobiła w tych latach wojennych choćby tylko jedna s. Wiktoria. Otaczała prawdziwie macierzyńską opieką polskich żołnierzy zaopatrując w potrzebne przepustki i wyprawiając za granicę na Węgry. Karmiła i odziewała ludzi biednych, pomagała skutecznie żydom. Ważne to były akcje, siostry były tego świadome. Ale ... od chwili zamknięcia szkoły na początku 1940 roku szeptało się w celach i na korytarzach klasztornych o jednym - o konspiracyjnym nauczaniu, o tajnych maturach, o naszej szkolnej młodzieży, która wierzyła w urszulańską odwagę. Nie zawiodła się! Opowiemy o tym w następnym odcinku Spotkań. Klimat czasu wojny odnaleźć łatwo w słowach pieśni, odnalezionej w notatkach s. Makarii, słowach prostych, takich prawdziwych:
Bądź pochwalony Boże, za szczątek otuchy, którąś nas krzepił wśród dni strasznych tyle, że nam smakował nawet chleb ten suchy, łzami posolony. Bądź pochwalony.
Bądź pochwalony, Boże wszechmiłości żeś mi dał przetrwać burzę tę szaloną, i dasz doczekać - chociaż już w starości, widzieć Ojczyznę z więzów wyzwoloną. Bądź pochwalony.
Bibliografia: AOSUL A.IV.1. Kronika Zgromadzenia Lubelskiego: 1935 (1.01.) - 1948 (29.09.) AOSUL A.IV.5/8: Materiały do działalności Urszulanek w Lublinie w czasie wojny. Oprac. Aleksandra Witkowska osu Lublin 1 lipca 2007
|